Cisza...spokój...aż dziwnie jakoś tak...czyli; Małż w pracy, Syn u Babci :) a Hania dzielnie wietrzy za przeproszeniem pupę przed wieczorną kąpielą i jest przeszczęsliwa, bo udało jej się trafić ręką do buzi...o, nawet dwiema- muszę interweniować do "podwieczorek" może wyjechać:)
Mam wreszcie chwilę czasu, żeby pochwalić sie kinkiecikami! Były dębowe, maźnięte lakierem, wiec musiałam je upodobnić do żyrandola. Szlifierka. farby biała i pastelowa orchidea (dobrze znana poniekąd- jak wynika z moich blogowych obserwacji ) przeciereczki, woski i ...tadam:
Jak Wam się podoba? Pasują? Są z innej rodziny, ale przysposobione :)
Tulipany, które miałam wrzucić dla was na walentynki, ale mi zeszło...są dziś, ku pokrzepieniu serc tą piękna skądinąd zimowa porą.
Nie wiem jak u Was, ale u mnie strasznie wczoraj wiało i sypało, co poskutkowało wyłączeniem prądu. Ta zaś okoliczność dała okazję na mały seans "światłoterapii".
I z "odrobina" śniegu za oknem...
Powiem Wam, ze częściej mogliby prąd wyłączać :) Było bajkowo, ciemno i cicho (no w miarę-z moją dwójeczka nigdy nie jest za cicho :) nawet lodówka nie szumiała...tylko mi grzanego winka brakowało...czego Wam serdecznie życzę :D
Spokojnego, przytulnego wieczoru !!
coprawda takie lampki to nie moje klimaty, ale myślę że po przystosowaniu razem im dobrze
OdpowiedzUsuńJak nie chcą wyłączać, to sama gaszę:)))Cudowne te kinkiety, nastrojowe niezwykle i tulipany przecudne! Pozdrawiam ciepluteńko.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie lampy naftowe i te imitujące je :)
OdpowiedzUsuńlampki extra,ale najbardziej kinkiety mi się podobają.
OdpowiedzUsuń:*
ostatnie zdjecie-cudne:))
OdpowiedzUsuńpodobają się i to bardzo :)
OdpowiedzUsuń